Dołącz na facebooku:

Co musisz zapamiętać jeśli chodzi o komedię: Jeśli się zgina, to jest zabawnie. Jeśli pęka, to już nie jest zabawnie.
- Lester, Zbrodnie i wykroczenia

środa, 2 stycznia 2013

Podsumowanie roku 2012. Najlepszy film zagraniczny


O uczciwości nie ma mowy. Może gdybym miał wybrać najlepszy film w konkretnie zawężonym gatunku, np. psychologiczny melodramat gore, wtedy nie miałbym wyrzutów sumienia, że pomijam inne wybitne tytuły. To tak jakby połączyć badmintona, podnoszenie ciężarów i kombinację norweską. W jaki sposób do cholery wyłonić zwycięzcę? Czym się kierować?

No dobra, jest taka rzecz, której tropem można pójść. Ogólna estetyka. Nie technika wykonania, nie oślepiające fajerwerki. Wiem, wiem, zawiodłem właśnie fanów najnowszego Jamesa Bonda, zawiodłem zwolenników nowego Batmana, zawiodłem nawet siebie (fuck!) i swoje wrażenia po "Dziewczynie z tatuażem". Może dlatego, że tym razem powinno być skromnie, powinno być swojsko, rodem z naszego, europejskiego podwórka. No i jest. Tadam! "Nietykalni".

Nierozłączny duet scenopisarsko - reżyserski: Olivier Nakache - Eric Toledano po kilku mniej udanych próbach stworzenia czegoś wyjątkowego, trafia wreszcie w dziesiątkę! Odnajdują oni prawdziwą historię, która przełożona na język filmu okazuje się dziełem ich życia. Czemu tak naprawdę film zawdzięcza swój niezaprzeczalny sukces?

Fabuła nie wydaje się być mocno zawiła. Pochodzący z Senegalu, a mieszkający we Francji drobny złodziejaszek Driss (Omar Sy) wychodzi z więzienia. Brak środków do życia nie mobilizuje go jednak do podjęcia pracy - liczy na finansową pomoc od państwa. Aby ją otrzymać potrzebuje kilku zaświadczeń o ubieganiu się o pracę. W trakcie zdobywania jednego z nich staje się rzecz przewrotna. Twardy i nieustępliwy dotąd Driss daje się sprowokować (czy raczej sprytnie podejść). W efekcie ląduje w luksusowym domu w środku Paryża jako opiekun do sparaliżowanego bogacza Phillipe'a (Francois Cluzet - ciekawostka: z racji swojego wyglądu mylony przez niektórych z Dustinem Hoffmanem). Początkowo diametralnie różne światy nie wróżą nic dobrego, jednak na tym właśnie kontraście budowana jest relacja, która z czasem cementuje się wręcz nierozerwalnie.

"Nietykalni" to film oparty na szczerości, którą widz kupuje w ciemno. Świetne, miejscami naprawdę zabawne dialogi, oryginalne kreacje aktorskie, wspomniany kontrast obecny na każdym kroku z nawiązką rekompensują przyzwoitą "tylko" stronę techniczną. Co więcej, oddziaływanie tych elementów na widza rekompensuje również sceny niestety dosyć naiwne, czy też przeklejone niemal żywcem z innych obrazów o podobnej tematyce. W ogólnym rozrachunku to naprawdę nie wydaje się być istotne. Istotny jest przekaz, który pozwala przepłynąć przez film śmiejąc się i wzruszając, obserwując przemianę adaptacyjną nie tylko Driss'a, ale również i Phillipe'a. Nie wspominając już o wplecionych umiejętne wątkach pobocznych, które stopniowo uzupełniają fabułę i wzmacniają ogólny jej odbiór.

Na koniec słowo o muzyce. Ludovico Einaudi stworzył i dobrał rewelacyjny zestaw utworów. Jest to jedna z tych ścieżek dźwiękowych, które można śmiało zapętlić sobie w liście odtwarzania. Nawet bez znajomości filmu. Indywidualny wydźwięk utworów tworzy własną historię i opowiada ją wciąż na nowo przy kolejnych odsłuchaniach. Mimo swojej różnorodności, całość zdecydowanie warta jest polecenia.
"Nietykalni" to świeży powiew kina europejskiego, na który trzeba było czekać co najmniej parę lat. Nadzieja kinematograficznej zmiany na lepsze została intensywnie rozbudzona. Dzięki wielomilionowej publiczności w kinach w całej Europie, możemy śmiało oczekiwać, że wielu twórców filmowych zechce pójść tym śladem. Mówiąc językiem bohaterów przybliżonego dziś filmu: staną się wreszcie pragmatyczni.

b08


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

O mnie